Czy lekarz ma prawo powiedzieć “nie wiem”? – Czyli dlaczego nie musisz znać odpowiedzi na każde pytanie.

Znasz to uczucie gdy na ćwiczeniach prowadzący zadaje pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi, a wszystkie osoby obecne na sali zaczynają wpatrywać się w ławkę przed sobą z taką mocą, że gdyby wzrok mógł wiercić dziury to już dawno przebiłby się na drugą stronę ławki?
Wszyscy siedzą jak zamienieni w kamień i tylko modlą się, żeby nie wypadło na nich… Sekundy wydają się trwać wieczność, a gdy wreszcie do odpowiedzi zostanie wywołany kto inny to jakby największy ciężar spadł ci z barków?
Chyba każdy z nas w czasie wielu lat edukacji przeżył coś takiego nie jeden i nie dwa razy.

System edukacji przez lata kształtuje w nas przekonanie, że jeżeli czegoś nie wiemy, to jest to powód do wstydu.
I przypuszczalnie, jeżeli czegoś nie wiemy, to dlatego, że jesteśmy niedouczeni oraz nie tak elokwentni jak otaczający nas znajomi.
Machina szkolnictwa z systemami punktacji i kluczami odpowiedzi zamiast uczyć nas zadawania pytań wzmacnia w nas poczucie, że za wyrecytowanie wykutej regułki jest nagroda, a niewiedza jest karana.
Na zajęciach na uczelni rzadko kiedy jest miejsce na konstruktywną dyskusję czy zadawanie pytań. Większość ćwiczeń to suche odpytywanie z wiedzy, którą powinniśmy wykuć w domu, a część prowadzących czerpie niewymowną satysfakcję z ośmieszenia studenta i udowodnienia mu, że krótko mówiąc, jeżeli czegoś nie wie, to jest idiotą.

Nikt w podczas wielu lat edukacji nie uczy nas, że nie wiedzieć czegoś jest w porządku.
I choć od podstawówki powtarza się wytarte frazesy jak “kto pyta, nie błądzi” czy “nie ma głupich pytań”, to jednak wiekszość naszych doświadczeń przeczy tym twierdzeniom.
Gdy na ćwiczeniach z patomorfologii (pozdrawiam Wrocław) przyznasz się, że czegoś nie wiesz, to przypuszczalnie zostaniesz odpytany na ocenę i wylecisz z zajęć z dwóją jeszcze przed pierwszym kwadransem.

Przykład idzie z góry – większość profesorów nie jest chętna żeby przyznać, że w jakiejś kwestii nie ma wiedzy absolutnej. Zamiast tego na zadane pytanie odpowie “proszę sobie o tym poczytać w książce” lub “powinna już to pani wiedzieć”.
Nauczeni wieloletnim doświadczeniem, jak ognia unikamy podania złej odpowiedzi na zadane pytanie – ze strachu przed wyśmianiem, podważeniem naszych kompetencji, zaprzepaszczeniem wizerunku, wyśmianiem przez grupę lub złośliwym komentarzem prowadzącego.
Jesteśmy poddawani nieprzerwanej ocenie, a przyznanie się do tego, że czegoś się nie wie to wstyd i hańba.

Wychowani w przekonaniu, że niewiedza to coś złego, zaczynamy pracować klinicznie i za każdym razem gdy nie znamy odpowiedzi, paraliżuje nas strach.

Niestety weterynaria, podobnie jak każda nauka o żywym organizmie ma do siebie to, że zwykle więcej jest niewiadomych, niż niezmiennych stałych. A już będąc młodym lekarzem stawiającym pierwsze samodzielne kroki w klinice – wątpliwości jest całe mnóstwo i poczucie niepewności towarzyszy nam przy każdym przypadku klinicznym.

Młodym lekarzom ciężko jest bez obciachu zadawać pytania starszym kolegom gdy głos w głowie podpowiada, że “pewnie to już powinienem wiedzieć” albo “może to jest jakiś banał, a ja wyjdę na debila”.
Do tego dochodzi starsze pokolenie lekarzy, którzy swoje systemy leczenia opierają na sobie tylko znanej wiedzy lub chirurdzy, którzy nie chcą przekazywać tajników swojej wiedzy z obawy przed tym, że wychowają sobie konkurencję. Zadawanie pytań nie jest mile widziane.

Każdy z nas spotkał się z tym problemem w mniejszym lub większym stopniu.

Nie jesteś alfą i omegą – musisz to zaakceptować.
Wiem, że łatwiej się mówi niż wprowadza w życie, ale jedną z najważniejszych rad jaką można dać młodemu lekarzowi weterynarii jest właśnie ta – zluzuj pasek i zaakceptuj to, że możesz nie wiedzieć rzeczy.
W końcu robisz to po raz pierwszy w życiu, po raz pierwszy kończysz studia z tytułem lekarza, po raz pierwszy masz swoich pacjentów i po raz pierwszy podejmujesz decyzje kliniczne.
To jest właśnie ten czas gdy masz licencję na zadawanie pytań i posiadanie wszelkich wątpliwości.
Zaakceptuj, że nie wiesz wszystkiego i potrzebujesz wsparcia – nie ma się czego wstydzić.

Zadawaj pytania i szukaj odpowiedzi, masz do tego stuprocentowe prawo – po to właśnie są te pierwsze lata po studiach. I nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

To nie jest żadnen obciach, że czegoś nie wiesz.
Obciachem jest lecieć w zaparte, robić dobrą minę do złej gry i mówić “proszę to sobie wyszukać w książce”.

Nikt z nas nie jest encyklopedią weterynarii.
Nikt świeżo po studiach (ba! a nawet wiele lat po nich!) nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania i nie zdiagnozuje bezbłędnie każdego przypadku.

Droga do odpowiedzi wiedzie przez stawianie pytań.

Pomyśl jak długo zabrałoby Ci rozwiązywanie każdego problemu samemu – oczywiście jest to wykonalne, ale czy warto? Nie mówię żeby czekać na gotowe odpowiedzi na każdą niewiadomą, ale dzięki temu, że zamiast starać się każdy problem rozwiązać samodzelnie, poradzisz się innego lekarza, możesz dojść do rozwiązania o wiele szybciej – z korzyścią dla ciebie i twoich pacjentów.

Nie bój się zadawać pytań, przyznawać, że czegoś nie wiesz i szukać odpowiedzi.
Znajdź miejsce pracy gdzie będziesz mógł liczyć na wsparcie innych lekarzy, a dzielenie się wiedzą i zadawanie pytań jest czymś normalnym. Nie da się przecenić pracy z dobrym mentorem na początku kariery – bez tego też dasz radę, ale przysięgam, będziesz mieć o wiele mniej siwych włosów po pierwszym roku w zawodzie, jeżeli trafisz na wspierający się zespół.

To my tworzymy przyszłą weterynarię – nie powtarzajmy starych błędów.

Jeżeli zaczniemy budować w naszym pokoleniu lekarzy przeświadczenie, że nie wiedzieć wszystkiego i nie mieć całej weterynarii w jednym palcu jest w porządku otworzymy przestrzeń na dialog – na zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi wspólnymi siłami. Przestrzeń i miejsce na to żebyśmy przestali być “weterynarzami od wszystkiego” a zaczęli tworzyć sieć specjalistów oraz lekarzy pierwszego kontaktu, którzy ze sobą współpracują.

Autorytety umieją przyznać się do swoich ograniczeń.

Miałam na uczelni kilku wspaniałych prowadzących, świetnych specjalistów. Fakt, że jako jedni z nielicznych umieli przyznać się przed sobą i całą grupą studentów, że czegoś nie wiedzą, nie tylko nie sprawił, że przestałbym wierzyć w ich umiejętności, a wręcz przeciwnie – takich ludzi darzy się ogromnym szacunkiem.
Lekarz, który umie przyznać się, że czegoś nie wie to lekarz, któremy możesz zaufać – wiesz, że w obawie przed utratą autorytetu nie będzie szedł w zaparte, a dobro pacjenta jest dla niego ważniejsze niż etykietka “specjalisty od wszystkiego”.

No a co z opiekunami?

Jak to, przecież nie można stanąć przed klientem i powiedzieć, że nie masz pojęcia co dolega ich Fafikowi!
Jak to wytłumaczyć i nie stracić twarzy?
Tutaj wkraczamy na delikatny obszar komunikacji z klientem, którego nikt nas nie uczy na studiach, a który jest niezwykle ważny w codziennej pracy.
I faktycznie, mówienie “wie pani co, ja nie mam pojęcia co się dzieje z pani psem, pójdę po kogoś mądrzejszego” to nie jest najlepszy pomysł, ale jeżeli umiesz wytłumaczyć, że przypadek danego pacjenta jest dość skomplikowany i uważasz, że dobrze byłoby uzyskać drugą opinię na jego temat, to żaden klient nie będzie miał ci tego za złe.

Nawet wymagający właściciele, którzy potrafią być ogromnym stresorem dla młodego lekarza zwykle będą wdzięczni za szczerość, jeżeli przyznasz, że dany przypadek przekracza twoje kompetencje i zaakceptują propozycję skonsultowania przypadku ich pupila z innym lekarzem, który ma większą wiedzę w echokardiologii, leczeniu ciężkich przypadków endokrynologicznych czy medycynie alpak.
Oczywiście znajdą się klienci, którym nie dogodzisz, ale… tacy zawsze się znajdą. A większość ludzi widząc, że jesteś z nimi szczery, nie weźmie tego za znak twojej niekompetencji, a raczej za fakt, że przypadek ich pupila jest na tyle skomplikowany, że wymaga konsultacji ze specjalistą i będzie ci wdzięczna za szczerość i zaangażowanie.

Błędy są częścią nauki.

Zawsze będziemy się mylić – taki już jest urok nie tylko weterynarii, ale każdej nauki. I za pięćdziesiąt lat przypuszczalnie będziemy patrzeć wstecz na sposoby diagnostyki i leczenia, które stosujemy teraz i chwytać się za głowę podobnie jak patrzymy teraz na lekarzy, którzy kilkadziesiąt lat temu leczyli kaszel heroiną.

Dzięki temu, że nie boimy się zadawać pytań i mówić “nie wiem”, weterynaria powoli, kroczek po kroczku zaczyna wkraczać zbliżać się do medycyny ludzkiej – i pozwala na wydzielenie się specjalistów w poszczególnych dziedzinach, zdejmując nam z barków ciężar tego, że powinniśmy znać odpowiedź na każde pytanie. Możesz się przyznać, że choć jesteś świetnym chirurgiem to nie wiesz jak wygląda nadnercze na USG – i to jest w porządku, nie musisz wiedzieć wszystkiego – ale też musisz znać swoje ograniczenia i wiedzieć kiedy przypadek odesłać do specjalisty lub umówić do innego lekarza na konsultację
W medycynie ludzkiej jest to zupełnie normalne i powoli to samo zaczyna się dziać w weterynarii – i to jest tak zwany win-win! Nie tylko pozwala na specjalizacje i świadczenie wyższego poziomu usług dla naszych klientów, ale też każdy lekarz może wybrać jaką dziedziną chce się zajmować, czy chce być specjalistą czy też lekarzem ogólnym pierwszego kontaktu.

Z czasem przestanie być ciągle pod górkę.

Jeżeli często czujesz, że nie wiesz co robisz, nie jesteś pewien czy jesteś w odpowiednim miejscu i czy jesteś wystarczająco doświadczony i dobry aby być lekarzem, a średnio co kilka tygodni myślisz “rzucam tę robotę” to… witaj w klubie! Każdy z nas tam był i każdy tak się czuł.

Zobaczysz, że wraz z doświadczeniem będzie lepiej, a po pierwszym roku w klinice, gdy spojrzysz wstecz nie będziesz mógł uwierzyć jak ogromny postęp zrobiłeś w ciągu tego pierwszego roku.
Pierwsze 12 miesięcy to niesamowity skok umiejętności i gdy za rok będziesz pomagał świeżo upieczonym stażystom, to poczujesz jak dużo ten rok zmienił.

I pamiętaj, jeżeli czegoś nie wiesz to nie znaczy, że jesteś do niczego. Każdy, nawet najbardziej doświadczony lekarz często nie wie jak zdiagnozować pacjenta, nie jest pewien jak postąpić i widzi dany przypadek po raz pierwszy w życiu.

Z czasem i doświadczeniem to uczucie niewiedzy się oswaja i przestaje być ono tak niewygodne, ale nigdy nie przestaje nam towarzyszyć.

Nie masz być chodzącą encyklopedią chorób, a dobrym lekarzem. Z czasem zobaczysz, że pomimo, że nie wiesz co dolega twojemu pacjentowi, to masz wszelkie narzędzia i umiejętności do tego, aby się tego dowiedzieć i mu pomóc – i o to właśnie chodzi.

Leave A Comment