Co jest fajnego w pracy nocami i w święta czyli OOH part 2.

Czy warto pracować na emergency i jakie są plusy i minusy takiej pracy?
I czy dobrym pomysłem dla świeżaka zaraz po studiach jest iść pracować samodzielnie na OOH?

Dziś zgodnie z zapowiedzią druga część wpisu na temat pracy na OOH, a jeżeli nie wiesz, co to i z czym to się je, to odsyłam do pierwszej części, o tutaj: klik!

No to lecimy!
Sama w mojej pierwszej samodzielnej pracy po studiach, którą zaczęłam w zeszłym roku w Anglii pracowałam na Emergency and Critical Care w ramach rotacji, która obejmowała wszystkich New Grads (czyli świeżo upieczonych absolwentów weterynarii) pracujących w mojej klinice. Jedni z nas zaczynali od pracy na dzienne zmiany, a po dwóch miesiącach wskakiwali na nocki, zaś ja miałam takie szczęście, że pierwsza samodzielna praca jako lek.wet. i to w dodatku w obcym kraju, to były właśnie 2 miesiące na Emergency Service.

Jak to przeżyłam i czy polecam taki skok na głęboką wodę jako początek kariery?

Zacznijmy od plusów.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że umiejętności zdobyte w pracy na oddziale Emergency and Critical Care są naprawdę nieocenione, te pierwsze dwa miesiące były dla mnie jak wysokogórska kolejka linowa, którą poszybowałam z poziomu nieopierzonego pisklaka z dyplomem lek.wet. pod pachą w stronę dalekich szczytów lekarskich umiejętności. Ta praca daje ogrom wiedzy i świetne podstawy do pracy w jakimkolwiek innym miejscu, pomaga zdobyć pewność siebie jako lekarz weterynarii i uczy podejmowania decyzji w krytycznych sytuacjach. Nagłe przypadki to zwykle ta część pracy, która większość ludzi ogromnie stresuje, gdyż decyzje trzeba podejmować na już, stan pacjenta często jest krytyczny i to od naszej szybkości i trafności oceny klinicznej oraz umiejętności trzeźwego myślenia wszystko zależy.
Praca na ECC uczy nie tylko jak diagnozować i leczyć nagłe przypadki, co przyda nam się w pracy w niemalże każdej przychodni, w której możemy znaleźć się w przyszłości. Także zasady, które stosuje się w pracy na ECC można przenieść na wiele innych weterynaryjnych specjalizacji.

Praca na OOH może być świetnym wyborem, bo jeżeli trafisz do miejsca, w którym nagłych przypadków jest sporo, jesteś w stanie nabrać tony doświadczenia i zobaczyć przypadki, których zwykle nie widuje się w klinice pierwszego kontaktu – skręt żołądka u owczarka, kotka zatruta liliami, york z ostrym zapaleniem trzustki, cesarka u buldożka, kocur z zablokowaną cewką moczową, jeż po wypadku komunikacyjnym oraz maine coon z obrzękiem płuc jednej nocy? Easy.

Praca na ECC uczy podejmowania decyzji, opanowania w chwilach wielkiego stresu, wiary we własne umiejętności oraz ułatwia zdobycie pewności siebie w zawodzie lekarza weterynarii – co dla lekarzy zaraz po studiach jest naprawdę kluczowe, a tego żadne książki nie są w stanie cię nauczyć.
Gdy nauczysz się pracować na emergency, zwykła praca lekarza weterynarii w ciągu dnia, gdy większość wizyt jest umówiona z wyprzedzeniem, jest czas aby spojrzeć w historię pacjenta i dowiedzieć się dlaczego i z jakim problemem do nas przychodzi, wydaje się bułeczką z masłem. To jakbyś widział przyszłość.
i miał możliwość przygotować się na wszystko, co Cię spotka – wspaniałe uczucie gdy zaczęłam pracę na dzienne zmiany, z umówionymi wizytami.
Oczywiście są tam inne wyzwania i trudności, ale mogę z ręką na sercu powiedzieć, że dzięki pracy w czasie OOH poczułam się o wiele pewniej jako lekarka, gdyż wiem jak reagować gdy potrzebna jest szybka decyzja i nie ma czasu aby przez 15 minut sprawdzać informację na temat przypadku w książce.

Oczywiście obok wielu plusów, praca na ECC ma też swoje minusy.

Nocne zmiany często bywają niekompatybilne z życiem społecznym, gdyż gdy inni idą na drinka po pracy, ty idziesz DO pracy, a także na dłuższą metę chodzenie spać o 7 rano i wstawanie do pracy o 15 w dni gdy pracujesz, a następnie próba przestawienia się z powrotem na dzienny tryb życia w dni wolne, sprawia, że człowiek czuje się jak… nie ukrywajmy, jak kupa.
Plusem stanowisk tego typu jest, że często ilość dni wolnych do pracujących jest znacznie korzystniejsza niż przy dziennych zmianach i zyskujemy dużo wolnego pod rząd. Przykładowo w wielu klinikach działa system 5 on/5 off lub nawet 7 on/ 7 off, więc na każde 5 czy 7 dni pracujących przypada tyle samo dni wolnych, co wydaje się marzeniem. Na krótką metę rzeczywiście tak jest i można to wykorzystać w ekstra sposób i przeznaczyć wolne dni od pracy na co tylko dusza zapragnie (na przykład na kilkudniowe wypady w cieplejsze miejsce, przypomnieć sobie jak wygląda słońce – polecam całym serduszkiem!).
Lecz długoterminowo o ile twoi znajomi i rodzina nie pracują również na nocki, to możliwe, że w dni pracujące nie zobaczysz ich w ogóle, bo będziecie się mijać. I także gdy Twoje 5 dni off wypada od poniedziałku do piątku, to co prawda możesz mieć dużo czasu wolnego w tygodniu, zrobić zakupy w sklepie bez towarzyszących ci tłumów, iść na siłownię w godzinach gdy świeci pustkami i cieszyć się ze spania do południa w poniedziałek, gdy wszyscy inni pracują, ale jeżeli większość twoich znajomych pracuje na normalny etat, to w sobotę gdy ktoś wreszcie ma czas żeby się spotkać, ty musisz biec do kliniki, bo właśnie zaczyna się twój pracowy maraton.
Słowem – można zostać odludkiem lub wielkim artystą samotnikiem i to, czy taki tryb pracy będzie ci pasował zależy dużo od tego jak chcesz żeby wyglądało twoje życie poza pracą. (I czy chcesz je mieć, rzecz jasna!)

Znam kilka osób, którym nocne zmiany w pracy ponoć naprawdę pasują i mogą tak ciągnąć długie, długie lata, lecz jednak więszkość moich znajomych przyznaje, że rozstrojenie planu dnia i życie nocne na dłuższą metę może odbić się na zdrowiu i nastroju. (A ja sama się pod tym podpisuję obiema rękami!)

Kolejny element to to, że praca na ECC potrafi być bardzo stresująca i nieprzewidywalna. Mówiąc bardziej dosłownie: możesz dostać od niej wrzodów żołądka i osiwieć w tydzień.
Zdarzają się noce, w które poczekalnia świeci pustką, nowych pacjentów ani widu ani słychu, a całą zmianę możesz spędzić chillując lub czytając mądre książki o emergency (nigdy nie wiadomo kiedy ta wiedza okaże się przydatna!), ale dużo częściej wpadają noce, w które dosłownie nie wiadomo w co ręce włożyć, poczekalnia pełna jest zestresowanych właścicieli z pupilami, trzeba jednocześnie trzeźwo myśleć i bardzo szybko podejmować decyzje, poziom kortyzolu sięga zenitu, a po końcu zmiany czujesz się jakbyś przeżył tornado.

Często zwierzaki odwiedzające klinikę emergency są bardzo poważnie chore, w krytycznym stanie i niejednokrotnie takie historie niestety nie mają happy endu. Bardzo wiele ciężkich i smutnych decyzji trzeba podejmować w trakcie pracy na emergency i niestety odsetek pacjentów, których jesteśmy w stanie szczęśliwie wypuścić do domu jest o wiele mniejszy niż przy pracy jako lekarz pierwszego kontaktu.
To wszystko bywa bardzo obciążające psychicznie i ciężko jest to nieraz przyjąć na klatę i iść dalej z uśmiechem, pomimo że wydawałoby się, że po ukończeniu studiów na Wydziale Medycyny Weterynaryjej już nic bardziej stresującego nas w życiu nie może spotkać. Jednakk to są prawdziwe ostre przypadki, prawdziwi pacjenci i nieraz pomimo najlepszej wiedzy i ogromnych starań nie jesteśmy w stanie im pomóc, a wiele takich przypadków jednej nocy może podłamać największego twardziela i optymistę.

No. To tyle jak chodzi o złe strony. Prawdą jest, że bywa ciężko na emergency, ale nie chcę malować tej pracy w czarnych barwach i zapominać o ogromnych pozytywach, bo wierzcie mi: to może być też najlepsza praca na świecie i potrafi być niesamowicie nagradzająca.
Praca jako lekarz na ostrym dyżurze to właśnie moment, gdy możemy poczuć się jak prawdziwi superbohaterowie, bo naprawdę ratujemy życia, nasze umiejętności wykorzystujemy do pomagania tym zwierzakom, które jej najbardziej potrzebują, tutaj i teraz. I wiele razy potrafimy przywrócić uśmiech na twarzy właściciela i zdrowie ich ukochanym przyjaciołom, a chyba nie ma lepszego uczucia dla lekarza weterynarii, co nie?

No i na koniec jeszcze: na co uważać żeby nie wpaść na ZBYT głęboką wodę jeżeli nie masz jeszcze żadnego doświadczenia na ostrym dyżurze?

Jedno słowo: w s p a r c i e.

Bardzo ważną rzeczą szczególnie na początku (bo jeżeli jesteś lekarzem z 10-letnim doświadzeniem na ECC, to pewnie i tak nie czytasz tego tekstu), jest znalezienie pracy, gdzie będziesz miał odpowiednie wsparcie bardziej doświadczonych lekarzy.
Pięknie to brzmi, że można zdobyć doświadczenie i wiele się nauczyć pracując na emergency, ale aby to doświadczenie zdobywać w efektywny i bezpieczny (dla ciebie i twoich pacjentów) sposób, nie jest najlepszym pomysłem być rzuconym zupełnie samemu jako jedyny dryfujący lekarz weterynarii po oceanie pacjentów walących drzwiami i oknami bez wsparcia kogoś bardziej doświadczonego w krytycznych momentach.
To, aby mieć innego lekarza w klinice, którego możemy w razie wątpliwości poprosić aby rzucił okiem na nasz przypadek – lub przynajmniej wsparcie na drugim końcu telefonu, gdy nie jesteśmy pewni co do postępowania, może uratować nas przed niepotrzebnymi błędami i lawiną stresu.
A pracując na emergecny naprawdę nie warto oczyć się na własnych błędach, przysięgam.

Słowem – każdemu polecam choć przez jakiś czas spróbować pracy na emergency – to, czego tam się nauczysz możesz wykorzystać w każdej innej dziedzinie medycyny weterynaryjnej, a kto wie, może zakochasz się w pracy ECC i będziesz chciał kontynuować swoją karierę w tym kierunku?
A nawet jeżeli nie i po paru miesiącach stwierdzisz, że to nie dla ciebie i wolisz zająć się dermatologią, gdzie wydarzenia nie przyjmują tak nagłego obrotu spraw – to wierz mi, warto spróbować, zdobyć to doświadczenie i mieć na zawsze spokój z tyłu głowy, że gdy przyjdzie do ciebie pacjent ze skrętem żołądka – będziesz wiedział jak mu pomóc.

To tyle na dzisiaj dzieciaczki, piona!

I dajcie znać co myślicie – jak zawsze każdy feedback to dla mnie jak złoto!

Leave A Comment