Korporacje weterynaryjne – jak to działa w UK?

Od zawsze rozmawiając z nieweterynaryjnymi znajomymi, z których znaczna większość niezależnie po jakich kierunkach i uczelniach pięła się w górę w tym czy to innym korpo i słuchając opowieści o targetach, asapach, deadline’ach i meetingach, śmiałam się, że będę jedyną z naszej paczki, która nie skończy pracując w korpo.

Niespełna rok temu zaczęłam swoją pierwszą poważną pracę w zawodzie i… wylądowałam w największym weterynaryjnym korpo w UK.

Weterynaryjne korporacje to coś, co w Polsce (jeszcze!) nie funkcjonuje, ale w Anglii, gdzie w zasadzie WSZYSTKO zaczynając od kawiarni, a kończąc na sklepach zoologicznych jest sieciówką, już prawie połowa klinik należy do jednej z 6 wielkich korporacji.

Wysyp vet-korporacji rozpoczął się w UK po ’99 roku kiedy to zmieniono przepisy prawa na takie, które zezwalają osobom nie będącym lekarzami weterynarii na bycie właścicielem kliniki. Korporacje powstawały jak grzyby po deszczu, wykupywały kolejne kliniki i tak oto 20 lat później niemalże 50% przychodni należy do jednej z wielkiej 6 największych korpo, którymi są: CVS, IVC, Vets4Pets, Medivet, Linnaeus oraz VetPartners. I ciągle wciągając w swoje szeregi małe, niezależne przychodnie powiększają się, pomimo wielu głosów zwiastujących, że ich siła nabywcza musi w pewnym momencie prysnąć.

W związku z tym podejmując pracę na wyspach jako lek.wet. stajemy przed dylematem:

Private vs. Corporate

Sama szukając pracy zastanawiałam się jakie są plusy i minusy każdej opcji i na co się zdecydować. Wiele klinik bardzo się szczyci tym, że nie należą do korporacji podkreśla to już w pierwszym zdaniu i zaznacza jako ogromny plus pracy u nich, stąd budziło się u mnie podjerzenie czy podpisanie cyrografu z korpo to na pewno dobry pomysł i czy nie lepiej skierować swoje poszukiwania w stronę prywatne kliniki – czyli tego co znane z naszego własnego podwórka.

Jak to wygląda w praktyce i czy żałuję, że dałam się wcielić w szeregi korpo-machiny?

Zacznijmy od jasnej strony bycia korposzczurem czyli jakie są plusy pracy dla ogromnej vet-firmy:

1.Jesteśmy jednym wielkim organizmem.

I jak to w organizmie wszystko musi współgrać idealnie i całe grono ludzi pracuje nad tym, aby tak właśnie było. A więc kliniki posiadają ustandaryzowane protokoły diagnostyki, leczenia oraz wykonywania wielu procedur. Pracują nad tym dyrektorzy kliniczni oraz lekarze z wieloletnim doświadczeniem i protokoły te są na bieżąco aktualizowane. Wszystko to w celu, aby weterynaria była na najwyższym poziomie i aby lekarze stosowali się do najnowszej wiedzy. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w których zwierzak z zapaleniem pęcherza czy guzem na listwie mlecznej byłby leczony i diagnozowany zupełnie inaczej zależnie na jakiego lekarza trafi w danym dniu i o danej porze.

Oczywiście to ty jesteś lekarzem i od twojej oceny pacjenta zależy co uznasz za słuszne, nikt nie może związać ci rąk i powiedzieć co masz robić, ale daje to wzorzec postępowania, którego generalnie rzecz biorąc wszyscy powinni się trzymać, pomaga podnosić poziom opieki weterynaryjnej i zapewnić, że wszyscy pacjenci będą traktowani jednakowo.
Jest to też ogromna pomoc dla młodych lekarzy – jeżeli mamy protokół, do którego możemy się odnieść, łatwiej jest sprawdzić czy twój plan diagnostyczny jest prawidłowy, czy może można coś ulepszyć.

2. Duża firma to duża inwestycja w pracownika.

W większości dużych korpo istnieją ustrukturyzowane programy wsparcia i mentoringu dla młodych lekarzy – tzw. New Grad Programs, które zwykle trwają około 1-2 lat, w trakcie których zostaje ci przydzielony mentor, z którym możesz na bieżąco dyskutować trudności, które napotykasz w pracy i który powinien służyć ci pomocą, a także uczestniczysz w specjalnie zaprogramowanych CPD czyli kursach dokształcających skierowanych dla lekarzy-świeżaków.
Ponieważ duże korpo, to duża ilość lekarzy, a także duży wkład finansowy w ich kształcenie, wiele firm organizuje takie kursy specjalnie dla swoich lekarzy biorąc pod uwagę, co może być najbardziej przydatne w pierwszych latach pracy – w moim przypadku w pierwszym roku były to 3 obowiązkowe kursy: Emergency and Critical Care, stomatologia oraz ultrasonografia jamy brzusznej, a 2 pozostałe każdy lekarz może wybrać sobie sam spośród tematów takich jak neurologia, ortopedia, dermatologia, okulistyka, medycyna zwierząt egzotycznych oraz kilka innych.

Jest też sporo kursów z umiejętności miękkich, takich jak komunikacja z klientem, personal leadership, metody organizacji pracy czy komunikacja w zespole oraz regularne spotkania z innymi new graduates, na których omawiamy trudne sytuacje, które nas spotkały, przedstawiamy nasze wątpliwości kliniczne i… Mamy też okazję poznać innych młodych lekarzy weterynarii i podzielić się ze sobą trudnościami oraz radościami pierwszych lat w zawodzie.

Oczywiście podejmując pracę w prywatnej klinice też możesz mieć szczęście i trafić na wspaniałego mentora, który da ci ogrom wsparcia, a w brytyjskich klinikach standardem jest, że CPD pokrywa pracodawca i praktycznie każda klinika powinna na początku współpracy przedyskutować z tobą jaki budżet masz do wykorzystania na kształcenie, jednak koszty CPD potrafią być ogromne, więc warto się zorientować czy to, co proponuje pracodawca jest w stanie pokryć interesujące nas, ciekawe kursy, bo może się okazać, że pięćset funtów rocznie na CPD zagwarantuje nam jedynie udział w kursach online lub w najlepszym wypadku zajęciach na sali wykładowej, a o wet labach można pomarzyć.

3. Przeprowadzka? Do wyboru do koloru.

Kolejnym plusem korporacji jest ilość możliwości, które mamy na wyciągnięcie ręki. Gdybym któregoś dnia nagle wpadła na pomysł, że życie mi niemiłe i chcę zamieszkać na północy Szkocji, z dużą dozą prawdopodobieństwa udałoby mi się przenieść się tam do jednej z przychodni mojej firmy.
Korporacje zwykle chcą zatrzymać swoich pracowników i oferują wiele możliwości przeniesienia się do innej kliniki w obrębie tej samej firmy.

Podobnie jest ze zmianą stanowiska. Po kilku latach marzy ci się pracować jako dyrektor kliniczny, regionalny, szkolić lekarzy lub zająć się stroną biznesową i porzucić pracę kliniczną? Wszystkie bramki są otwarte.
To samo dotyczy dalszego kształcenia opłacanego przez pracodawcę. Jeżeli decydujesz się na zrobienie certyfikatu zwykle musisz podpisać z firmą kontrakt, że przez określony okres po jego ukończeniu będziesz dalej pracował w firmie – jeżeli jest to korporacja znaczy to, że nie musisz koniecznie pracować w danej klinice, możesz przenieść się do innej, ale należącej do tej samej firmy, co ułatwia podpisanie takiego cyrografu.

4. Nie ma jednego Pana Kierownika

Kolejną zaletą korporacji jest to, że twój szef… ma nad sobą szefa. Tak więc w sytuacji gdy coś nie gra, sytuacja nie jest taka, jak być powinna i twój szef nie reaguje, możesz odwołać się szczebel wyżej. Twój przełożony nie jest więc ostatecznym głosem i jedyną wyrocznią, a jego tak czy nie nie może zależeć tylko od jego widzimisię czy dzisiejszego humoru.

5. Money, money, money.

Wiele osób myśli, że w korporacjach zarabia się lepiej i po części jest to prawda, choć nie zawsze jest to regułą . Niektóre prywatne praktyki oferują wynagrodzenie na tym samym poziomie, ale prawdą jest, że dzięki dużej firmie wiele elementów jak system podwyżek, bonusów i tym podobnych jest ustrukturyzowane.
Z własnego doświadczenia – w mojej firmie od pierwszego dnia wiedziałam o ile podniesie mi się wynagrodzenie po roku, a o ile po dwóch latach pracy, a także podejmując tę pracę odrzuciłam dwie inne oferty – obie z prywatnych praktyk i obie oferujące niższe (pomimo negocjacji!) zarobki, więc faktem jest, że zwykle korporacje oferują konkurencyjne wynagrodzenie, choć tak jak mówiłam, znam także przykłady lekarzy zarabiających w prywatnych klinikach na równi z korporacjami, więc nie jest to twardą regułą.

6. Bonusy, multisporty i inne takie-takie.

Oczywiście korpo jak to korpo, ma też pełno takich zalet jak systemy bonusów czy zniżek dla pracowników na wszystkie własne produkty i usługi, co może być przydatne dla właścicieli zwierzaków. Przykładowo moja korporacja ma własną aptekę online, sklepy zoologiczne, laboratoria, centra referencyjne a nawet własną firmę ubezpieczeniową dla zwierząt, więc korzystanie z tych wszystkich usług wynosi cię o wiele taniej gdy pracujesz dla danej firmy. Do tego dochodzą wszelkie programy benefitowe, jak to w korpo, dofinansowanie opieki nad dzieciaczkami, multisporty i inne tego typu, ale umówmy się… To akurat raczej nie jest decydujący argument gdy decydujemy o miejscu pracy. (Chyba że się mylę).

Okej, takie to korpo cudowne i różowe, to dlaczego prywatne kliniki tak się chwalą tym, że nie przynależą do takiej fantastycznej maszyny?

Ano jest kilka aspektów pracy dla korporacji, które takie kolorowe nie są.
Lecimy z minusami:

1.Nie zostaniesz szefem wszystkich szefów.

Jeszcze 20 lat temu w Wielkiej Brytanii, podobnie jak obecnie jest w Polsce, większość lekarzy kończyła studia z wizją, że po kilku latach pracy, wraz ze zdobywaniem doświadczenia, renomy oraz wiernej grupy klientów, a także po odłożeniu odpowiedniej kwoty oszczędności staną się swoimi własnymi szefami – czy to otworzą własną klinikę, czy to w momencie gdy szef będzie po latach pracy odchodził na emeryturę przejmą biznes od niego i będą prowadzić dalej pod własnym nazwiskiem.
Pracując w korporacji niestety plan bycia własnym sterem i okrętem nie może się udać. Jest wiele możliwości rozwoju i awansu pracując w korporacji – można zaliczać kolejne szczeble bycia dyrektorem klinicznym, regionalnym, partnerem… Ale nie odkupisz kliniki od twojej firmy, nie przejmiesz jej i nie poprowadzisz dalej jedynie pod swoim nazwiskiem.

Może mieć to także swoje plusy, gdyż we franczyznach takich jak Vets4Pets do pewnego stopnia jesteś w stanie się usamodzielnić, z tą gwarancją, że gdyby coś poszło nie tak, to nie zapłacisz za wszytskie starty z własnej kieszeni, ale jednak nigdy nie będzie to wyłącznie wyłącznie TWOJA klinika. Zawsze pozostanie to Vets4Pets.

2. O Jezusku, ale drogo!

Duża firma oczekuje dużych dochodów, a więc często ceny w korporacyjnych placówkach są wyższe niż w prywatnych praktykach, a to ile kosztuje wiele leków oraz usług jest narzucone z góry i suma summarum kliniki będące częścią korporacji po prostu nie należą do najtańszych.
Jeżeli jesteś właścicielem w prywatnej klinice i decydujesz leczyć pieska starszej pani sąsiadki pobierając od niej jedynie symboliczną opłatę – jest to twoja decyzja i nikt nie może ci zabronić. Jeżeli pracujesz w dużej firmie, niestety to nie ty podejmujesz tę decyzję i choćbyś chciał nie możesz skasować pani 50 funtów za coś, co kosztuje 500.
Z tego też powodu wielu lekarzy decyduje się na pracę w klinikach należących do organizacji charytatywnych, gdzie zwierzęta leczy się jedynie pobierając od właścicieli symboliczne opłaty, a utrzymują się one z datków, więc mogą leczyć niezależnie od sytuacji materialnej właściciela.
Niejednokrotnie pracując w korporacji przeszkodą w leczeniu są niestety względy finansowe, a to, że jako lekarz nie masz na nie wpływu może być to ciężkie do przełknięcia.

3. To nie ty tu jesteś kapitanem.

My, lekarze weterynarii często jesteśmy dość niezależni, nie lubimy mieć narzucanych decyzji z góry i nie lubimy tańczyć tak, jak ktoś nam zagra, a niestety do pewnego stopnia z tym wiąże się praca w korporacji.
Oczywiście to ty jesteś lekarzem i nikt nie może narzucić ci metod postępowania lub leczenia, ale wiele kwestii pozostaje poza twoją kontrolą, gdy pracujesz w dużej firmie.
To, jakich produktów używacie do odrobaczania czy ochrony przeciw pasożytom, jakiej firmy szczepionki stosujecie i kto produkuje wasze leki, zależy od tego z jakimi firmami twoja korporacja ma podpisane kontrakty.
Rzecz jasna nikt ci nie zabroni podać danemu pacjentowi Bravecto zamiast Advantage lub zamówić szczepionki z Vanguardu i użyć jej zamiast Nobivaca – ale umówmy się – będą to pojedyczne przypadki. W większości będziesz musiał stosować się do protokołów firmy i używać leków, które są standardowo używane.
Oczywiście dobór środka zależy od ciebie, ale gdy twoja korporacja ma firmę farmaceutyczną produkującą amoksycylinę nie możesz podawać wszystkim swoim pacjentom tańszego produktu produkowanego przez konkurencję.

Jeżeli twoja firma ma własne centra referencyjne, które do niej należą lub z nią współpracują – także w większości przypadków będzie preferowane odsyłanie pacjentów w te miejsca. Nie oznacza to bynajmniej gorszego standardu opieki lub oferowania gorszych usług, ale jednak jeżeli lubisz mieć zupełną dowolność i swoje przyzwyczajenia w tych tematach – może być to minusem.

4. Duża firma – dużo papierologii.

Gdy w prywatnej klinice stwierdzisz, że potrzebujesz nowego endoskopu lub maszyny do usg i masz na to środki – idziesz i kupujesz. Natomiast w przypadku korporacji jak to zwykle wygląda w dużych firmach, zachodu z takim zakupem jest o wiele więcej.
Z jednej strony nie musisz wyciągnąć na taki zakup 100 tysiaków z własnej kieszeni, ale z drugiej strony zatwierdzenie zakupu nowego sprzętu dla kliniki wiąże się z tym, że cały sztab ludzi musi ocenić czy ta inwestycja będzie rentowna, czy rzeczywiście jest potrzebna, czy warto ją wykonać w tym roku, może w przyszłym, a może za dwa lata.

5. Jesteśmy tutaj żeby zarabiać pieniądz.

I w końcu dochodzi kolejny minus pracy w korporacji – dużo bardziej da się odczuć nacisk na stronę finansową naszego zawodu. Niestety, jak można się domyślić, ogromne korporacje weterynaryjne nie istnieją głównie po to by nieść pomoc potrzebującym zwierzątkom, a cel ich jest jeden – zarabianie pieniędzy.

Oczywiście dotyczy to także pracy w prywatnych klinikach – aby klinika działała musi być rentowna i przynosić zysk. I choć nikt z nas nie poszedł na te ciężkie studia po to aby być maszynką do robienia pieniędzy i czynić bogatych ludzi jeszcze bogatszymi, to gorzka prawda jest taka, że za powołanie i chęć pomocy nie pokryjemy czynszu ani nie zapłacimy za zakupy.

Prozaiczna prawda jest przecież taka, że właśnie po to korporacje czy prywatne kliniki nas zatrudniają – abyśmy zarabiali pieniądze. I choć wydaje się to brutalne, to nie jest wcale tak, że korporacja to maszyna bez serca – tam pracują ludzie i to ludzie, którzy kochają zwierzęta, więc pomimo bezdusznej – wydawałoby się – maszyny korporacji, nawet tutaj jest miejsce na bezinteresowne niesienie pomocy.

W moim szpitalu niejednokrotnie zdarzyły się przypadki, w których właściciele zrzekli się prawa do zwierzaka, więc przejeliśmy je oraz wyleczyliśmy zupełnie na nasz koszt, to samo dotyczy wielu bezdomych znalezionych na ulicy chorych zwierzaków – leczenie, operacje i długa hospitalizacja odbywa się bardzo często na koszt firmy, zwierzaki zyskują szansę na nowe życie i są oddawane do adopcji.
Tak więc nie takie wyrachowane to korpo jak je malują – nawet tutaj da się czynić bezinteresownie dobro, w końcu pracują tu ludzie, którzy w znakomitej większości wybrali ten zawód, bo chcieli pomagać zwierzakom – i w korporacji też da się ten cel spełniać, przysięgam.

Ciekawa jestem co wy myślicie o pracy w korporacjach weterynaryjnych i jak uważacie – czy za kiladziesiąt lat w Polsce rynek będzie wyglądał tak jak w Wielkiej Brytanii?

Dajcie znać i do usłyszenia (przeczytania?) soon!

0 thoughts on “Korporacje weterynaryjne – jak to działa w UK?

  1. Paulina Jasińska

    Bardzo ciekawy wpis!
    Dzięki za sporo dawkę wiedzy na temat brytyjskiego rynku 😉

    1. weterymaria

      Ej, dopiero teraz mi się wyświetliło, że skomentowałaś! Mega, mega dziękuję! <3

      1. Paulina Jasińska

        Sama dobrze wiem, jak budujące są komentarze :D. Szczególnie na początku!

  2. Fenne

    A gdzie pracowałaś jak mogę spytać ? Ja jutro zaczynam moja pierwsza prace w V4P . Papierologia mnie przeraziła ale poza tym na razie pozytywne wrażenia . Pozdro 🙂

    1. weterymaria

      Hej! Mega gratki nowej pracy i przygody! <3 To trzymam za Ciebie kciuki jutro w takim razie! 🙂
      Ja w Vets4Pets robiłam staż z Erasmusa i byłam bardzo zadowolona, to dzięki temu stażowi zdecydowałam się zostać w UK, a teraz pracuję w CVS już niemalże od roku.

      1. Weronika

        Hej! Piszesz, że robiłaś staż z Erasmusa – czyli nie musiałaś podpisywać umowy ze swoją korporacją na te 2-3 lata, jeżeli było to załatwiane jakby przez uczelnię?:)

      2. Martyna

        Hej! Mam pytanko odnośnie tych pierwszych kroków. Pisałaś o tych 1-2 letnich programach oferowanych dla nowych absolwentów. Brałaś udział w tych programach czy po prostu niezależnie od nich znalazłaś pracę w tej korporacji? Rozumiem, że najpierw po skończeniu studiów pojechałaś na praktyki z erasmusa do uk (to jest ten staż z erasmusa o którym wspomniałaś)? A później po tych praktykach, zapisałaś się do programu dla New Grad czy od razu praca?Przepraszam, jeszcze nie rozumiem do końca jak to wszystko działa z tymi stażami, praktykami, programami i pracą, a sama jestem zainteresowana pracą w UK 🙂 Też jestem z UP Wroc! Ja chciałabym pojechać po studiach jako absolwent na praktyki z erasmusa do UK, a później albo spróbować dostać się na ten program dla new grad albo wrócić do Polski jeszcze załatwić trochę spraw zdrowotnych, które na mnie czekają i może po roku/dwóch pojechać do UK szukać pracy. Czy to da się zrobić – szukać pracy w korporacjach w UK np 2 lata po skończeniu studiów, bez programu New Grad?
        Pozdrawiam!

Leave A Comment